środa, 8 czerwca 2016

DermoFuture - Hialuronowy wypełniacz do ust

Dawno mnie nie było. Trochę spraw osobistych, studia, natłok zajęć. Postaram się wszystko nadrobić w okresie wakacyjnym :)

Kilka razy zastanawiałam się nad kupnem drogeryjnego 'wypełniacza' do ust. Ogólnie nie narzekam na wielkość moich ust, jednak zawsze mogłoby być lepiej. Natknęłam się na kilka recenzji, filmików, opinii pozytywnych i negatywnych. W związku z promocją w Rossmannie postanowiłam wypróbować ten produkt na sobie.





 Nasz wypełniacz znajduje się w tubce, identycznej jak te, w której znajdują się dostępne balsamy/błyszczyki do ust. Za 12 ml zapłaciłam w promocji w Rossmannie 12,79 zł.

Moje pierwsze odczucia: bardzo wygodna aplikacja. Środek ma konsystencję delikatnego, lekkiego balsamu, który szybko się wchłania. Producent zapewnia nas, ze po 5 minutach zauważymy wyraźnie wypełnione usta. Po 28 dniach usta stają się wypełnione, a zmarszczki wokół nich wygładzone.
Na lekko przypudrowane usta nałożyłam nasz wypełniacz. Balsam bardzo szybko się wchłania, pozostawiając blask. Przez pierwszą minutę nie zauważyłam żadnej różnicy oprócz nawilżenia, które można uzyskać zwykłą pomadką. Po chwili nastało delikatne mrowienie, a usta nabrały koloru (mój pigment jest bardzo jasny, więc różnica była ogromna). Po 5 minutach rzeczywiście zauważyłam, ze górna warga jest odrobinę pełniejsza. Po około 15 minutach kolor z ust powoli znika, natomiast delikatne uczycie 'napompowanych' ust pozostaje.

Zobaczymy jaki będzie efekt po 28 dniach :)

Zdjęcia przed:




Zdjęcia po:





środa, 13 kwietnia 2016

Błyszczyk Lancome L'Absolu vs. Bell Colour Elixir

Pojedynek z serii drogi vs. tani. Błyszczy Lancome dostałam w prezencie, p prostu komuś z mojej rodziny nie pasował ani kolor ani faktura. Bell kupiłam natomiast w osiedlowej Biedronce zupełnie pod wpływem impulsu.

Oba błyszczyki kompletnie odbiegają od moich upodobań jeśli chodzi o makijaż. Wolę odcienie stonowane, perłowe, lekkie brązy i beże. No cóż... czasem impuls rządzi kobietą :)

Jeżeli chodzi o kolor, oba należą do tych 'rzucających się w oczy'. Mają zupełnie odmienną konsystencję, inaczej się nakładają i trzymają na ustach.
Lancome L'Absolu: Konsystencją przypomina rozpuszczoną szminkę. Po pierwszym użyciu odniosłam wrażenie jakbym malowała usta pastelą olejną. Niewątpliwą zaletą jest to, że dzięki swojej konsystencji nie rozleje nam się poza granicę ust (co często zdarza się przy płynnych szminkach lub błyszczykach). Z jednej strony lubię go właśnie za tą pewność, że nic mi się nie wytrze na boki, z drugiej zas denerwuje mnie, że po kilku godzinach tworzy zaschniętą skorupę na ustach. Tak jakbyśmy pomalowały się mokrą kredą.
Cena: 86 zł/6 ml

Bell Colour Elixir: Typowy błyszczy z jaki spotykamy się w każdej drogerii. Płynny, łatwy w użyciu. Co ciekawe, dzięki konsystencji, jeżeli położymy go w totalnym pośpiechu, często niedokładnie, jest on w stanie sam 'ułożyć' się na ustach, nie musimy ślęczeć nad nim nie wiadomo ile (Tak jak w przypadku nakładania czerwonej szminki). Tutaj niestety może nam on delikatnie spływać z ust. Lekki, zdecydowanie lepszy na co dzień lub na okres wakacji niż na wieczorne uroczystości. Jeżeli chodzi o trwałość, podobnie jak Lancome. Jedyną różnicą jest to, że gdy schodzi on z ust, pozostawia różowy pigment, który możemy umalować bezbarwną szminką i też będzie fajnie wyglądać.
Cena: 8 zł/ 7 ml

Podsumowując: Jeżeli zależy nam na trwałości prze dłuższy czas, mamy ważne spotkanie, nie mamy czasu na to żeby poprawiać makijaż, warto zainwestować w Lancome. Wiadomo, ze musimy poświęcić mu więcej czasu, aby go ładnie opracować.
Jeśli jesteśmy młode, zależy nam na lekkości, nie chcemy efektu 'ciężkiego makijażu', a nasze usta wymagają lekkiego podkreślenia, Bell spokojnie sprosta naszym wymaganiom.

U mnie fajnie sprawdza się połączenie obu tych błyszczyków. Zarówno pod względem koloru jak i trwałości. 


Miłego dnia!


piątek, 1 kwietnia 2016

Lakiery hybrydowe EM Nail - miłe zaskoczenie czy totalna kicha?

 Hej hej :)


Na jednej z facebook'owych łódzkich grup dotyczących włosów, paznokci i rzęs natrafiłam na post, w którym jedna z dziewczyn pytała o to, jakie lakiery hybrydowe są godne polecenia. Oprócz wymienionych znanych mi marek takich jak Semilac, Indigo, Chiodo czy Cuccio zauważyłam zupełnie nieznaną dotąd firmę EM Nail. Myślę sobie 'okej...posłużę się wujkiem Google'. Odnalazłam sklep on-line. Patrzę...patrzę...ceny lakierów wahają się od 9,99 do 24,90 zł. Co ciekawe marka posiada ogromną gamę kolorystyczną, lakiery termiczne, hybrydy 2 w 1, a nawet 3 w 1.  mamy do wyboru kilka baz i topów. Jak na razie miłe zaskoczenie :)

Weszłam na oficjalny profil EM Nail na Facebooku. W ramach wielkanocnej promocji, przy wpisaniu kodu podczas składania zamówienia, przesyłka była darmowa.

Kusząca jest cena - lakiery te są o połowę tańsze od tych najbardziej znanych marek. Jestem ostrożna, co do sprzedaży internetowych, zatem skusiłam się na 2 lakiery + bazę witaminową.


Zaraz po świętach kurier przyniósł mi przesyłkę. Mówi się 'nie oceniaj książki po okładce', ale chyba lepiej jak produkty, których używamy są miłe dla oka. Plastikowe, szare, matowe buteleczki przypominają mi małe lakiery do karoserii :D



Nr 11 Lady: na stronie internetowej przedstawiony kolor jest o wiele ciemniejszy. W porównaniu np. z lakierami Indigo są bardzo rzadkie. Pierwsza, cienka warstwa lakieru (w moim przypadku na paznokciach żelowych) ledwo co pokrywa paznokieć. Przy drugiej warstwie krycie praktycznie idealne. Lakier nie wałkuje się, ale podczas malowania może delikatnie spływać. Wystarczy raz przejechać pędzelkiem i wszystko wraca do normy :)
Ze względu na zacieki, które bardzo mnie drażnią,  hybrydę zdjęłam na następny dzień - dlatego brak zdjęcia :(
Cena: 14,90/5ml 



Numer 142 Cremino: typowy beż,mleczny 'nudziak'. Kolor szczerze mówiąc w rzeczywistości jest lepszy niż na stronie. Co zauważyłam - musimy mieć idealnie opiłowaną płytkę paznokcia (mówię tu o żelu), ponieważ przy nawet najmniejszych nierównościach widoczne są zacieki. Dlatego konieczne były u mnie aż 3 warstwy lakieru.
Cena: 14,90/5ml


Baza witaminowa: gęstsza niż konsystencja lakierów, pachnie lasem iglastym :D po utwardzeniu jest tłusta, co trochę mnie zdziwiło (w Indigo baza klei się). Bałam się, że lakier nie utrzyma się na tej bazie, ale o dziwo jest okej.





Do wykończenia hybryd użyłam topu z Indigo. Na stronie internetowej EM Nail nie byłam w stanie wywnioskować po opisie, co jest topem do hybryd, co jest bazą, a co produktem 2w1. 

Podsumowując: Jak na taką cenę przyznam szczerze, że warto wypróbować. Jestem ciekawa jak długo utrzymają się te lakiery. Myślę, że zamówię jeszcze kilka kolorów :)


wtorek, 29 marca 2016

Indigo Fireman!

Moja potencjalna teściowa dała mi w prezencie jeden z najnowszych lakierów hybrydowych Indigo. Szczerze mówiąc trochę ciężko zdefiniować mi ten kolor i dlatego też jestem nim trochę rozczarowana. Ładna, żywa czerwień jak dla mnie z lekką poświatą pomarańczowego, fajny kolor na lato. Jednak na samej buteleczce widnieje kolor według mnie ciemniejszy, o wiele głębszy, krwisty. Takiego odcienia też się spodziewałam. Także jeżeli będziecie skłonne kupić ten kolor, upewnijcie się na wzorniku.

 Teraz trochę plusów: jak większość lakierów Indigo, bardzo dobre kryje, utwardza się, nie rozlewa się pod wpływem lampy UV, nie roluje się.


Pomimo małego rozczarowania, jestem na tak dla tego koloru :)




Z tygodniowym odrostem

piątek, 25 marca 2016

Manicure hybrydowy - czy dla każdego?

Ładne, zadbane dłonie są wizytówką każdej kobiety. Manicure hybrydowy, który nie tak dawno temu można było wykonać tylko w gabinecie kosmetycznym, dziś coraz częściej stanowi podstaw domowej stylizacji.


Zapewne większość z Was już wie, na czym polega wykonanie takiego zabiegu. Stosujemy tutaj specjalne lakiery,które nałożone na odpowiednio przygotowaną płytkę paznokcia, utwardzamy w lampie UV.


Dla kogo?
Niezwykłą zaletą lakierów hybrydowych jest ich trwałość (oczywiście, jeśli cały manicure wykonamy poprawnie). Taki lakier powinien trzymać się średnio na naszych paznokciach 2-3 tyg. bez odprysków, zadrapań itd. Myślę, ze manicure hybrydowy świetnie sprawdzi się dla kobiet prowadzących intensywny tryb życia,którym zależy na trwałości dłuższej niż kilka dni. Myślę, że ten typ lakierów sprawdzi się u osób, które nie lubią samej czynności malowania paznokci lub traktują je z lekkim przymrużeniem oka (mam tu na myśli podejście 'ooo paznokcie...wypadałoby umalować, ale w sumie to sama nie wiem, po co')


Ciemna strona hybryd... 
Jeśli chodzi o wady, istnieje duże prawdopodobieństwo, że lakiery hybrydowe nie będą się trzymały u osób, które mają naturalnie tłustą płytkę. Trwałość lakieru zależy przede wszystkim od odpowiednio przygotowanej tzn. zmatowionej i pokrytej bazą płytki. Na rynku istnieje ogromna ilość lakierów przeznaczonych do tego zabiegu (Semilac, Indigo, Chiodo itd.) Tutaj pojawia się często problem dotyczący utwardzania się lakieru, a właściwie jego nie utwardzanie. Powodów może być kilka: albo za gruba warstwa lakieru, która zlewa się pod wpływem lampy, mamy złe żarówki, kolor ma bardzo dużo pigmentu, albo trafił nam się stary lakier 'bubel' pewnie z końcówki serii leżący na dnie magazynu od X czasu.


To o czym napisałam, to już pewnie od daaawna wiecie :) Teraz moje spostrzeżenia. Przyznaję się bez bicia, ja za hybrydami nie przepadam. Uwielbiam malować paznokcie i najchętniej bym to robiła co dwa dni. jednak wykonanie takiego manicure w domu zajmie nam około godziny. Sami rozumiecie - robić coś godzinę lub nawet więcej, tylko po to żeby za dwa dni to zdjąć :) Obecnie na paznokciach mam żel i hybrydę, którą dostałam od mamy mojego chłopaka. Zrobiłam ją w ramach testu, jednak mija piąty dzień, a ja mam jej już dosyć :) Ponadto cena lakierów: hybrydy z 'lepszej' półki kosztują około 30 zł. do tego potrzebna jest baza i top w podobnej cenie. A teraz szybka kalkulacja: hybryda + top + baza =90 zł, co daje około 18 różnych lakierów z Golden Rose. Do tego musimy zaopatrzyć się w lampę UV. Zabieg w salonie kosztuje od 60 zł w górę.


Zarówno w moim przypadku jak i mojej mamy zauważyłam, że dopóki nosimy hybrydę na paznokciach, to wzmacnia ona płytkę przed urazami mechanicznymi,jednak zaraz  po zdjęciu lakieru  paznokcie są bardzo delikatne, podatne na złamania.


Zatem Moje Drogie, starałam się przedstawić Wam zarówno wady i zalety hybryd. Jest to moja subiektywna opinia, zatem zachęcam do przekonania się na własnej skórze. Wówczas będziecie miały jasny obraz o tym, czy jesteście za czy przeciw :)

czwartek, 24 marca 2016

Golden Rose Nail Lacquer with Protein


Hej hej! 

Odkąd sięgam pamięcią lakiery Golden Rose zajmują w mojej kosmetyczce szczególne miejsce. Po pierwsze nie są drogie. Po drugie, jak na taką ceną ich jakość jest bardzo dobra. Dzisiaj pokażę Wam moje ostatnie zdobycze z tej linii. Niestety nie jestem w stanie pokazać Wam jak wyglądają one na płytce, ponieważ obecnie noszę hybrydę (opinie o hybrydach Indigo już niedługo).




od lewej: 264, 242, 287, 362, 345, 361, 286

Nr 286- głęboka, klasyczna czerwień, Jeżeli chodzi o wszelkie odcienie czerwieni dostępne na rynku, mogą one pozostawiać zacieki. Czasami potrzebne są trzy dokładnie nałożone warstwy żeby je ukryć. W przypadku tego koloru idealnie kryje po drugiej warstwie (według mnie dwie warstwy lakieru to minimum niezależne od koloru). Bardzo dobrze trzyma się na paznokciach.

Nr 361
- jasnomiętowa pastela. Szczerze nie wiem, co mnie podkusiło z tym kolorem. Nie przepadam za pastelami, a tym bardziej miętowymi. Albo sobie próbuję wmówić, że trafił mi się bubel i nie chcę go używać, albo po prostu nim jest. Po pierwszej warstwie przypomina lakier, do którego dolano zmywacza do paznokci. Jest mdły, matowy, nie kryje. Po drugiej warstwie kolor rzeczywiście był taki, jak sobie wyobrażałam. Jednak może to moja wina (albo i nie :D ) ale lakier po prostu ma problem z tym, żeby wyschnąć - jest lepki i  nawet po 2h od umalowania można przypadkowo zdrapać lub zrobić odcisk.. Dziwne, bo bardzo rzadko mi się zdarza coś takiego z lakierami, zwłaszcza tymi z Golden.


Nr 362
- jasnoróżowa, przyjemna, cukierkowa pastela. Bardzo ciekawy kolor na lato. Dobrze kryje po pierwszej warstwie. Dla mnie osobiście zbyt 'słodki'.




Nr 242 - klasyczna, czysta biel. Po pierwszej warstwie można go porównać do numeru 361, jednak druga warstwa czyni cuda. Idealnie kryje, dobrze wysycha. Jestem mile zaskoczona, gdyż bardzo rzadko kupuję białe lakiery.

Nr 345 - mój master nad masterami! Kocham i uwielbiam! Śliczny amarantowy odcień, idealne krycie, długotrwałe utrzymywanie. Sama nie wiem, jak mam wyrazić to, co do niego czuje :D

Nr 287 - głęboka czerń. Dobrze kryje po pierwszej warstwie. Fajnie się trzyma, nie ma problemu z wysychaniem. Ogólnie bardzo ok.

Nr 264 -nude, lakier idealny na jesień. Do uzyskania dobrego efektu konieczne są dwie warstwy. Dla mnie osobiście trochę nijaki. Na beż za ciemny, na brąz za jasny, bardziej podchodzi pod 'kawę z mlekiem'. 


Dawniej lakiery te kupowałam w cenie 3,90. Obecnie cena waha się w okolicach 4,5 - 5 zł. Rzadko, ale jednak można trafić na 'bubel', który kompletnie nam nie pasuje pod żadnym względem. Ja z całego serca polecam wypróbować. Kto wie, może w Waszych kosmetyczkach też zagości a dłużej :)

środa, 23 marca 2016

First


Hej Kochane! 

Na moim blogu chciałabym przybliżyć Wam odrobinę mojej pasji (jednej z wielu, ale to z czasem :)) Głównie będę zajmowała się makijażem, paznokciami oraz recenzjami kosmetyków. Mam nadzieję, że znajdziecie tu trochę przydatnych informacji, porad i inspiracji! :)